Jeszcze tylko światło...
...i działa! Wyszło trochę za jasne, ale to tylko dlatego że jest za jasne. Żeby nie dawało za bardzo po oczach muszę je z góry lekko kartonem przykrywać.
Widok z boku. Blaszki znalezione u kumpla, nowe kosztują pewnie nie więcej niż 1zł. Oprócz tego ramka (szkło przyklejone coby się nie chybotało), pod spodem podklejona kawałkiem cieńkiego, oszronionego plastiku który rozprasza światło.
Wreszcie lampka. Cholerstwo tak się nagrzewa, że muszę zawijać ją w sreberko i stawiać na małym podwyższeniu (zazwyczaj tabaka, też zawinięta bo już się lekko nadtopiła), coby mi nie spaliła biurka.
No to jest. Parę stówek zostało w kieszeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz